sobota, 2 kwietnia 2011

Krótko na temat "Pulp Fiction"

    W końcu dotarłem do tego arcydzieła kinematografii, które aż takim arcydziełem nie jest. Fabuła naprawdę (nie)skomplikowana, a gra aktorów na bardzo dobrym poziomie. Przede wszystkim Travolta pokazują swoją brzydką twarz, a Samuel L.Jedi macha swoimi włosami.
   Głównymi bohaterami są płatni mordercy, Jules (Samuel L.Jackson) i Vincent (John Travolta), dostają zlecenie, aby odzyskać walizkę grubego czarnucha. W między czasie Vincent dostaje kolejną robotę. Jego zadaniem jest przypilnowanie żony wcześniej wspomnianego murzyna. Vincent i Jules po prawie udanej akcji wpadają w małe kłopoty... muszą posprzątać trupa, którego "wyhodowali" na tylnym siedzeniu swojej fury. Specjalnie potrzebowali gościa od "sprzątania", bo w końcu nie każdy potrafi ukryć ciała w bagażniku. W tym samym czasie (Bruce Willis) musi przegrać walkę, aby dostać pieniążki od... murzyna. Walkę wygrywa i ma zamiar uciec z Los Angeles. Potem będą strzelać ale nie będę już spoilerował.
   Film godny uwagi. Mimo gejowskich motywów nie można się do niczego przyczepić. Czasami wydaje się trochę sztuczny ale moim zdanie motywy gangsterkso-gangsterskie są całkiem całkiem. 



1 komentarz:

  1. jesli chodzi o kino tarantina to mam bardziej pochlebne zdanie na ten temat. nie wszystkim takie kino przypada do gustu, recenzje fajne ;)

    OdpowiedzUsuń

Dawać komcie ludziska :*