wtorek, 9 sierpnia 2011

Oko Księżyca

Drogi Czytelniku, trzymasz w dłoniach Oko Księżyca. Ciesz się, póki możesz...

  Mistyczna Dama ostrzegała, że kamień zwany Okiem Księżyca ma wielką moc i zawsze przyciąga zło. Dopóki masz go przy sobie, nie jesteś bezpieczny. Właściwie nie jesteś bezpieczny jeśli chociaż raz się z nim zetknąłeś.
  18 lat po masakrze (i dużych ilościach bourbona) Bourbon Kid musi przestać zabijać. Mnich Peto powraca do Stana Mondega z tajemniczym Okiem Księżyca w poszukiwaniu zabójcy w kapturze. Nie jest sam.
  Zbliża się Hallowen, rwący wir zła po raz kolejny wsysa Dantego i Kacy, a wraz z nimi chmary wampirów i kilka wilkołaków. Jeśli dorzucicie do tego wścibskiego barmana Sancheza, służby specjalne, anioła śmierci imieniem Jessica oraz nowego Władcę Ciemności, wkrótce znowu musi się polać krew...

   Opis znowu nie ciekawy... chyba nikt nie chciałby przeczytać takiej książki. Postaram się bardzo krótko opisać drugą część księgi Anonimowego autora. Zawiodłem się na "Oku", a szkoda że tak słabo wyszła kontynuacja "Księgi bez Tytułu"
   Więc no ten no ten. W drugiej części na scenę powraca mnich Peto z okiem księżyca, którym chce naprawić seryjnego morderce. W tym samym czasie Dante musi wtopić się w tłum wampirów i dowiedzieć się czegoś na temat Bourbon Kida.W końcu cofamy się do przeszłości żeby dowiedzieć się czegoś o Kidzie i jego dawnym życiu. Do tego dochodzi jeszcze kilka nowych postaci i ich historie. Niestety i tak wszystkich zabiją.
   Pierwsza część wydawała się dużo ciekawsza. Sam motyw wampirów całkiem ciekawy. Niestety w drugiej części wampiry były w każdym rozdziale. Czasami wiało okropną nudą, a cały utwór przeleciał niczym wiatr... w sumie nic już nie pamiętam z tej książki. Co najgorsze przez całe 68 rozdziałów miałem wrażenie, że już to gdzieś widziałem. Wszystko było proste, przewidywalne i kończyło się zawsze śmiercią jakiegoś bohatera- oj krew sie lała. Cały utwór polegał właśnie na zabawianiu czytelnika krwawymi morderstwami i niby jakąś tam zagadką. Szczególny minus należy się za zepsucie idealnej postaci Bourbon Kida. Muszę jednak przyznać, że proste dialogi i mordercza akcja całkiem mi się spodobała, aczkolwiek mam dosyć i mam nadzieje, że Anonim nie będzie próbował kontynuować kontynuacji.
   Tak jak już napisałem : "Księga bez tytuły" była naprawdę świetna, ale "Oko Księżyca" wydawał się już przereklamowany. W pierwszej części czułem się jakbym był na miejscu detektywa Milesa, razem z nim odkrywałem tajnik Santa(na) Mondega. W drugiej nie mogłem się odnaleźć... może dlatego że byłem już martwy.
  



niedziela, 31 lipca 2011

Księga bez tytułu

Księga bez tytułu anonimowego autora przynosi śmierć każdemu kto ją przeczyta.

W Santa Mondega wkrótce rozpęta się piekło. Dosłownie.
   Barman Sanchez, szef mafii El Santino, kilku poszukiwaczy łupów i płatny zabójca w przebraniu Elvisa Presleya, dwóch ostrych mnichów, detektyw z Wydziału Śledczego do spraw Nadprzyrodzonych, emerytowany policjant, który nie chce odpuści, twardziel na poobijanym harleyu i cała masa szumowin spotka się na niespokojnych ulicach Santa Mondega. Wkrótce całkite zamienie pogrąży miasto w ciemnościach i poleje się krew. Jaki związek z tymi wydarzeniami ma Bourbon Kid i Oko Księżyca?
   W tej oryginalnej, przezabawnej, już legendarnej książce Tarantino spotyka się ze Stephenem Kingiem. Pamiętaj każdy, kto czyta Księgę bez tytułu, zostaje zamordowany. Dlaczego? Jest tylko jeden sposób, żeby odkryć sekret : przeczytać ją samemu.

   Opis może nie zachęca ale książka od samego początku naprawdę wciąga. Jako nie fan książek muszę przyznać, że to coś zasługuje na uwagę. Barwne postacie, wyszukane słownictwo i wiele ciekawych wątków miłosnych - czego chcieć więcej.
   Akcja rozgrywa się w mieście Santa Mondega. Do miasta przyjeżdżają mnisi, a ich celem jest zdobycie cennego naszyjnika, który pozwala zapanować nad ruchem Księżyca. Jednak nie tylko oni chcą zdobyć ów klejnot. Do zabawy dołączają się : Elvis, Jefe - łowca nagród, jakieś fajne dziewczyny i wielu dziwnych gości. Miasto jest pełne złych stworzeń, które tylko czekają na to aby Pan Ciemności doszedł do władzy. Z wolna rozkręcająca się opowieść przedstawia coraz to nowsze historie bohaterów. W końcu docieramy do finału, czyli walki złem z dobrem.
    Klasyczno-popkulturalny utwór jest jedną wielką ciapką jeżeli chodzi o gatunek. Autor wzoruje się na postaciach wielu seriali. Tym samym parodiuje Karate Kid i dużo innych postaci filmowych. Dialogi moim zdaniem bardzo ciekawe, bo brutalne...i bardzo wulgarne ale również zabawne. Autor nie boi się brutalności i okrucieństwa również w opisach sytuacji. Sporo tu scen walki, tryskającej krwi, rozbryzgujących się mózgów i strzelanin.



czwartek, 21 lipca 2011

Haaaari Potaaa und de Defly Holołs : Part tu

    Przyszedł czas na krótką recenzje ostatniej części przygód Harrego Pottera. Ach, czyż to nie smutne? Przez tyle lat czekało się na kolejne części przygód czarodzieja z Hogwartu. Teraz, gdy już ostatnia część pojawiła się w kinach, ze smutkiem trzeba stwierdzić, że to koniec magicznej historii. Ja mam jeszcze do przeczytania wszystkie książki. Chociaż nie przepadam za lekturą to w końcu... może kiedyś... albo nie długo przeczytam wszystkie części.
   Dnia 15 lipca odbyła się polska premiera filmu. Niestety musiałem wstać wcześniej niż zwykle. Oczywiście seans CZYDE. Piękno kina zabijane jest przez jakieś durne 3D. Pomijając fakt, że okulary brudne i nie wygodne... to znowu jedynie kilka scen naprawdę "wyskakujących" z ekranu. W dodatku fotele nie przystosowane do spania, ale na szczęście miałem dobrą poduszkę. Kilka scen mi umknęło, aczkolwiek chyba nic poważnego nie przegapiłem. Film naprawdę dobry i niestety szybko się skończył. W ten sposób 2h gdzieś uciekły.
   Nie mogę porównywać filmy z książką, bo nie przeczytałem wszystkich części. Wiadomo jednak że film nigdy nie odzwierciedli dokładnej i grubej książki. Nie można więc porównywać tych rzeczy do siebie. Dziękuje za wszelkie komentarze pani obok. Tak, Nagini już dawno powinna nie żyć, a ta chatka nie była nad wodą...czy jakoś tak. Dziękuje.
   Ostatnia część, jako że ostatnia, miała na celu ukazać otwartą bitwę między złem a dobrem... albo na odwrót. Jak wiemy to zły pan Voldemort ma przewagę, a więc Harry nie będzie miał łatwo. Tak więc ostatnia jest chyba najbardziej krwawą częścią przygód młodego czarodzieja. Moim zdaniem mogli dodać trochę więcej krwi i masakry piłą mechaniczną. Na szczęście, efekt był dobry i bez tego. Był fajny smok i słodziutkie trolle. Dużo miłosnych scen (ochach) oraz humorystycznych akcentów, które są nie nieodzowną częścią historii HP. Niestety niektóre "żarty" psuły efekt zuomhrok... ale jak kto lubi tak ma. Przede wszystkim HP7part2 stał się niezłym wyciskaczem łez. Chyba każdy mógł się popłakać podczas zabijania Nagini albo słodkiego Voldiego. <placze>
   Bardzo dobrze, że podzielono 7 część. Dzięki temu zmieszczono w filmie wszystko to co było potrzebne. Bardzo beznadziejnie zrobiono ostatnią scenę, także nic tylko pogratulować charakteryzatorom. Tak oto zakończyła się historia młodego czarodzieja. 10 lat Harrego Pottera dobiegło końca. Teraz można ogłosić żałobę narodową.



PS. Beznadziejny post jest beznadziejny.

niedziela, 10 lipca 2011

Liga Światowa 2011

 Volleyball World League 2011
  Po zmianie trenera, przyszły zmiany w kadrze. Szanse dostali inni zawodnicy. Nie można było się spodziewać po tym składzie równych wyników. Jednak jak na skład "nowy" spisali się znakomicie. Pan Gruszka już dawno powinien da sobie spokój z grą w reprezentacji. Myślę, że wszedł tylko z powodu kontuzji Bartmana. Mam nadzieje, że zostanie odsunięty od reprezentacji. Kilku innych "starych" również zasługuje na emeryturę. Jeżeli nie chcą grać to mogą zupełnie zrezygnować. Nowy skład ma czas na poprawki i jest gotowy na kolejne turnieje. Na olbrzymią pochwałę zasługuje Kurek... mimo wielu zepsutych serwów jest najlepszym punktującym. Na pochwałę zasługuje również kontuzjowany Bartman. Niestety dużo problemów mieli Polacy w obronie i dużego pecha jeżeli chodzi o przeciwników, którym udawało się bronić trudne piłki.

  Faza eliminacyjna
   W fazie eliminacyjnej Polska radziła sobie całkiem dobrze. Oczywiście Brazylijczycy byli nie do pokonania i niestety były słabsze mecze z USA. Nie jestem jakimś wielkim ekspertem sportowym. Szczerze mówiąc to w ogóle nie rozumiem siatkówki. Jednakże moim zdaniem Polska słabo wypadła na tle innych drużyn. Słaba była również Brazylia, która popełniała dużo więcej błędów niż zwykle.

miejscedrużynameczepunktysetymałe pkt
1Brazylia 123032:101026:889
2USA 122326:191049:1006
3Polska 121821:19944:914
4Portoryko 1215:36813:1023

Faza finałowa
 Warto wspomnieć, że wszystkie mecze odbyły się w Ergo Arenie.
    Jakimś cudem polaki dostali się do fazy finałowej. Tutaj nie było mowy o łatwych meczach. Pierwszym przeciwnikiem była Bułgaria, która pokonała Polską drużynę na MŚ.
Mecz z Bułgarami był bardzo wyrównany, jednak udało się wywalczyć tie-breaka. W samej końcówce kontuzje odniósł Zbigniew Bartman, który tym samym zakończył swój występ w lidze światowej. Mecz, po ciężkiej walce wygrała Polska 3:2.
    Drugie spotkanie z Włochami było kompletną porażką. Można zwalać na kiepskie samopoczucie po kontuzji Bartmana. Włosi niszczyli polaków zagrywkami, a Polacy psuli zagrywki i oddawali pkt. Wydawało się że to biało-czerwoni będą faworytami. Stało się inaczej i w fatalnym stylu przegrali 0:3.
    Dzięki zwycięstwu Bułgarów nad Włochami, Polacy mieli realne szanse na awans. Należało jednak pokonać Argentynę, która w dwóch spotkaniach straciła zaledwie jednego seta. Trzecie  spotkanie było ostatnią deską ratunku. Argentyna mimo świetnej gry nie zdołała zatrzymać Polski. Polacy znowu wywalczyli tie-breaka, w którym okazali się lepsi.

miejscedrużynameczepunktysetymałe pkt.
1Argentyna 378:4276:257
2Polska 346:7264:286
3Bułgaria 345:6241:242
4Włochy 334:6229:225





Półfinały

   Brazylia zagrała przeciwko Argentynie, a Rosja przeciwko Polsce. Brazylia z dużymi kłopotami wygrała 3:0 z Argentyną. Warto zwrócić uwagę na drugi set, który zakończył się wynikiem 42:40 dla Brazylijczyków.
   Polska dostała się do półfinałów chociaż grą nie powalała na kolana. Niestety tutaj trafili na faworytów turnieju i musieli zagrać najlepiej jak się dało. Zagrali znakomicie, podjęli walkę z Rosjanami. Odbudowywali spore straty i wygrali trzeciego seta, ale ostatecznie przegrali mecz 3:1. Mimo przegranej i olbrzymiej przewagi Rosjan uważam, że był to jeden z lepszych występów w Lidze Światowej Polaków. Jutro zmierzą się z Argentyną, jeżeli zagrają tak samo to są w stanie wywalczyć brąz. Finał pomiędzy "słabą" Brazylią i "zaskakującą" Rosją będzie nieeeeeesamowity :G



Finał

   "Mały" finał wygrała Polska 3:0. Nie dała szans Argentynie na rewanż. Po meczu z Rosjanami Polacy lepiej zagrali zagrywkami. Wywalczyli brąz Ligi Światowej mimo iż nie wydawało się żeby byli w stanie dojść tak daleko. Dużo szczęścia mieli w losowaniach co również ułatwiło im drogę do podium.

Polska vs Argentyna      3:0        25:18, 25:23, 25:22


Finał pomiędzy Brazylią, a Rosją rozpoczął się o 20. Nie było faworyta, obie drużyny miały szanse wygrać. Lepsi okazali się Rosjanie, którzy zagrali świetną piłkę. Tym razem nie było widać tej potężnej Brazylii. Tak jak się spodziewałem to Brazylia goniła Rosję i nie była w stanie dorównać przeciwnikom. Być może minęły już czasy nie pokonanej Brazylii, a utalentowany skład zaczyna zawodzić. Rosjanie popisali się piekielnie mocnymi zagrywkami, jednak musieli walczyć z nieustępującymi Brazylijczykami. Mecz zakończył się po tie-breaku, który zdecydowanie wygrali Rosjanie.

Brazylia vs Rosja         2:3          25:23, 25:27, 23:25, 25:22, 11:15

   




Nagrody indywidualne turnieju finałowego
Ligi Światowej 2011
Najlepszy atakujący: Theo (Brazylia)
Najlepszy blokujący: Maksim Michajłow (Rosja)
Najlepszy zagrywający: Dymitrij Muserski (Rosja)
Najlepszy przyjmujący: Murillo (Brazylia)
Najlepszy libero: Krzysztof Ignaczak (Polska)
Najlepszy rozgrywający: Luciano De Cecco (Argentyna)
Najlepszy punktujący: Bartosz Kurek (Polska)
MVP: Maksim Michajłow (Rosja)































































piątek, 24 czerwca 2011

Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

   Zawiodłem się na "Kodzie nieśmiertelności". Spodziewałem się przeciętnego filmu o wybuchach... niestety trafiłem na beznadziejny film o wybuchach. W kolejce czekał Bendżamin Baton, który po prostu musiał być dobry. Z początku szału nie było, jednak potem film nabrał tempa. Spektakl rozpoczyna się w szpitalu, w Nowym Orleanie. Umierająca kobieta prosi córkę o przeczytanie pamiętnika Benjamina Buttona. Tak właśnie rozpoczyna się historia głównego bohatera.
  Poznajemy niesamowitą historie Benjamina Buttona z Nowego Orleanu. Jego historia rozpoczyna się w dniu zakończenia I wojny światowej - 1918 rok. Czemu jest taka niesamowita? Rodzi się jako osiemdziesięcioletni chłopiec, który jest stary, chorowity i brzydki. Niechciany z powodu swojej brzydoty zostaje przygarnięty przez murzynkę Dorothy. Wychowywany w domu starców uważany jest za osobę w podeszłym wieku. Z czasem starzec zmienia się w młodzieńca i mimo tej niezwykłości, jego życie niczym nie różni się do tego normalnego ludzkiego. Wyreżyserowany przez Davida Finchera, film "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" opowiada o podróżniku, o ludziach i o miejscach, które napotyka. Poznajemy jego miłosne historie, życie, smutne i radosne momenty. Mimo iż życie Benjamina płynie na odwrót to nadal jest takie samo, zwyczajne i musi się zakończyć. Czasu nie da się oszukać. Każde marne życie ludzkie dąży do śmierci. Czy to jako starzec, czy też niemowlę. 
    Jest to kolejna przydługa historia z niepotrzebnymi wątkami, które można było wyciąć. Szczególnie dobre były charakteryzacje... i to nie tylko postarzanie postaci ale również ich odmładzanie. Do filmu zachęca również świetna obsada roli Benjamina i Daisy oraz postaci drugoplanowych .Mimo prostoty historii Buttona, film ten naprawdę zasługuje na wysoką ocenę. 







środa, 22 czerwca 2011

Meet Joe Black

   Długo nic nie pisałem. Jak już dorwałem się do jakiegoś filmy to albo było to totalne dno albo brakowało mi chęci. Las Vegas Parano dostało dobrą ocenę, bo Dżony Dep. Nie było czasu na jakiekolwiek filmy, a większość cennych godzin mojego życia spędzałem na nic nie robieniu i na innych bardzo ważnych sprawach. Dziękuję.
  Ostatnio dużo wolnego czasu spowodowało, że postanowiłem znowu ruszyć z produkcją niskopoziomowych recenzji i innych bzdetów. Ostatnie filmy widziane prze moją postać były dobre i bardzo dobre. Zaczynając od Piratów z Karaibów i kończąc na Joe Black'u. Podrodzę były jakieś Super 8 i trochę taniego kiczu w tv. 
   Dzisiaj obejrzałem bardzo dobry film (Joe Black)... moim zdaniem, a ja się na tym nie znam. Akcja rozgrywa się w jakimś dużym mieście więc raczej będzie nudny. Poznajemy starszego pana (Hopkinsa), który prowadzi firmę i jest bardzo bogaty. Jego córka szykuje dla niego przyjęcie z okazji 65 urodzin. Mimo tak wspaniałego, bogatego życia Pan William Parrish nie wygląda na szczęśliwego. Zaczyna go prześladować głos. (brzmi strasznie) "Głos" przychodzi do niego pod postacią młodego mężczyzny (Brad Pitt). Joe Black, bo tak nazwał go magnat, wprowadza się do jego domu i oznajmia, że czas Parrisha dobiega końca. Śmierć poznaje ludzkie życie i daje czas Williamowi, który musi znosić postać upierdliwego gościa zza światów. Joe Black zakochuje się w córce biznesmena... z wzajemnością. Niestety nie może dłużej przebywać z Susan. Jego pobyt w ciele ludzkim musi dobiec końca.
   Historia ta przedstawia ostatnie dni Williama Parrisha. Poznajemy go samego i jego rodzinę. Główną postacią jest jednak Joe, który swoją obecnością zmienia bardzo wiele. Przyczynia się do problemów Williama, ale również rozkochuje w sobie jego córkę. Dużym plusem filmu jest inny sposób przedstawienia śmierci. Nie jest to stara, zepsuta, trupia postać. Martin Brest pokazał śmierć w postaci młodego, przystojnego mężczyzny. "Kostucha" szuka odpoczynku od swojego zajęcia. Nie jest bezduszną postacią, potrafi kochać. Jedynie topos " Danse Macabre" nawiązuję do oryginalniej postaci śmierci. Każdy, niezależnie od stanu majątkowego jest bezradny wobec śmierci. 
    Naprawdę dobry film, chociaż porusza nieciekawy temat śmierci + lofff. Dodatkowo strasznie długi (prawie 3h), gdzie aktora mogli zabić nieco szybciej. Końcówka niepotrzebnie jest ciągnięta przez nie wiadomo ile czasu. Po za tym na plus ścieżka dźwiękowa i fajerwerki.



środa, 4 maja 2011

Real Madryt vs Barcelona

El Clasico (Gran Derbi Europa)
 El Clásico (hiszp. "Klasyk"), Derbi Español ("Derby hiszpańskie") lub Gran Derbi Europa ("Wielkie Derby Europy") – nazwa meczów piłkarskich pomiędzy Realem Madryt i FC Farceloną, najbardziej utytułowanymi klubami Hiszpanii.


   Ostatnio mieliśmy naprawdę kilka ciekawych widowisk sportowych. Real Madryt CF i FC Barcelona spotkały się w 4 spotkaniach. Faworytem była Barcelona. Ostatecznie Gran Derbi (moim zdaniem) zakończyło się remisem, jednak to Barcelona wygrała mecz ważniejszy... mecz o finał Ligi Mistrzów. Można trochę podziękować panu sędziemu ale no cóż. Jest już po ptokach i trzeba zapomnieć o błędach. Real idealny nie był i miał poważne luki w obronie.

   Pierwsze spotkanie, spotkanie ligowe, zakończyło się remisem 1:1. Katalończycy prowadzili od 52 minuty po golu messiego. Królewscy grając w osłabieniu zdołali wyrównać. Oba gole padły z "jedenastki". Przeważała Barcelona, która świetnie prowadzi piłkę po ziemi. Jednak real wykorzystywał kontry i również stwarzał sytuacje strzeleckie.


    Drugie spotkanie Gran Derby odbyło się na Estadio Mestalla w Walencji. Obie drużyny walczyły o tytuł Pucharu Króla (Copa del Rey). Samiec ośmiornicy o imieniu Iker wytypował zwycięstwo Realu Madryt nad Barceloną w wieczornym finale Pucharu Króla. Jak zwykle faworytem meczu była Barcelona. Z dobrej strony pokazał się Real, który jak Barcelona miał kilka świetnych sytuacji. Ostateczne po regulaminowym czasie, już w dogrywce, gola strzelił C. Ronaldo. Tym samym dał zwycięstwo Realowi. Właśnie na to zasługiwał ten zespół. Królewscy nie dali zagrać Barcelonie, świetnie działała obrona i ostatecznie wygrała drużyna, która teoretycznie grała gorzej. Po ceremonii Real wyjechał na ulice autokarem. Puchar trzymany przez Ramosa wpadł pod pojazd, na szczęście nic poważnego się nie stało.


   Po dwóch spotkaniach pozostała jeszcze Liga Mistrzów. Real zagrał bez Khedriry i Carvalho, natomiast Barcelona bez Adriano. Mecz rozgrywany na Santiago Bernabeu zapowiadał się remisowo. Real nie mógł znaleźć żadnej akcji, Barcelona nadal była powstrzymywana i świetnie działał Casillas. Real starał się dobrze grać do 61 minuty. Całkiem dobrze wychodziło to realowi... już było widać "rozkręcająca" się piłkę po stronie Królewskich. Niestety doszło do kontrowersyjnej decyzji Pana szkopa Starka. Z boiska zszedł Pepe po faulu na Alvesu. Wejście nakładką zasługiwało na żółtą kartkę... raczej nie na czerwoną. Wcześniej żółty kartonik zobaczył Sergio Ramos co spowodowało brak tego zawodnika w drugim meczu. Jose Murinho został wyrzucony na trybuny za wyrażanie swojego zdania. Dalej mecz był już Barcelony, Real nie potrafił wychodzić z kontrami, a Barcelona bez większych problemów wbiegała w pole karne. Dwa gole strzelone przez messiego zadecydowały o wyniku meczu i o tym kto przeszedł do finału LM. Gratulacje dla messiego, który strzelił dwa piękne gole i bez problemu wbiegał w pole karne przeciwnika. Obrona realu nie zdała egzaminu. Jeszcze warto wspomnieć o czerwonej kartce dla rezerwowego bramkarza Barcy... czerwień powędrowała za atak po pierwszej połowie meczu. W momencie schodzenia do szatni doszło do przepychanek. Arbiter Stark trochę przesadził. Już po meczu nastraszył Xabiego kartką. Trochę Pan Stark za pewnie się.

   Drugi, wczorajszy mecz był już tylko formalnością. Real musiałby się w ciągu kilku dni wspiąć na wyżyny swoich możliwości. Do tego nie doszło. Real zagrał całkiem dobry mecz mimo iż grał bez Ramosa, Khediry i Pepe. Świetnie zagrał Lass, chyba najlepiej ze wszystkich. Di Maria znowu zachował zimną krew i dzięki temu ładnie asystował przy golu Marcelo. Obrona trochę zawodziła ale mimo wszystko i tak lepiej niż 1 mecz. Ogromna ilość fauli realu, bo aż 31. Ostro grali ale trzeba przyznać, że Barcelona to zespół głównie aktorsko-teatralny. Sędzia nie uznał gola Higuaina, odgwizdując wcześniej faul Ronaldo. Moim zdaniem powinien podjąć inną decyzje.Zaraz po tym (54minuta) padł gol dla Barcy. Po słupku i podaniu do Marcelo padł gol wyrównujący w 64 minucie.  Nie wiadomo jakby wyglądał wczorajszy mecz gdyby Real zremisował tydzień temu. Teraz już się tego nie dowiemy. W dwumeczu Barcelona wygrała z Realem 3:1 i tym samym przeszła do finału, w którym najprawdopodobniej zagra z Manchesterem United.

Tymczasem nie ma już szans na pierwsze miejsce  w Primiera Division. Realowi nadal brakuje 8pkt do Barcelony ale ma pewne 2 miejsce. Hala Madrid! Oby kolejny sezon był równie dobry, a nawet lepszy.



sobota, 9 kwietnia 2011

FRUGO wraca

Już od dłuższego czasu można znaleźć informacje o powrocie ów napoju na półki sklepów spożywczych i monopolowych. Wielu polaków cieszy się z powrotu i niecierpliwie czekają na pierwsze egzemplarze ambrozji w postaci napoju owocowego. Spółka FoodCare wykupiła FRUGO od Afofarmu i zapowiedziała powrót napoju na rynek.  Umowa obejmuje nabycie praw do nazwy napoju, projektu butelki i kapsla oraz sloganu reklamowego. Dodatkowo receptura napoju ma być ta sama jak z przed lat. Wiadomo jednak, że nie będzie to ten sam smak jak z przed kilku lat... i miejmy nadzieje że nie będzie to ten sam smak jaki był rok czy dwa lata temu czyli zupełnie inny niż ten oryginalny. Miejmy nadzieje, że nowe FRUGO zostanie równie dobrze rozpromowane jak te stare.

Historia FRUGO

 
Zaczęło w 1996 roku rzeszowska firma Alima-Gerber - dotąd znana z przetworów dla małych dzieci - wypuszcza napój owocowy. Przedsięwzięcie na pierwszy rzut oka wygląda dziwnie: butelka z szeroką szyjką wydaje się nieporęczna, napojów dla młodzieży nikt nie robi, i jeszcze ta dziwaczna nazwa: Frugo.
W pierwszym miesiącu wyprodukowano 3,5 mln butelek napoju, po roku miał on 90-procentową rozpoznawalność i 4-procentowy udział w rynku soków. Na festiwalu reklamy Krakfilm 1996 autorzy kampanii Frugo zgarnęli najważniejsze nagrody. Potem były Tytany, Kreatury, Dea, Effii – ponoć żadna inna polska marka nie zdobyła tylu nagród w prestiżowych konkursach reklamy. Kampanie Frugo tworzył duet kreatywny Kot Przybora - Iwo Zaniewski.
Jak jednak pokazał czas, powodzenie zależało od intensywności kampanii reklamowych - a to oznaczało koszty. Kiedy Alimę Gerber kupił koncern farmaceutyczny Novartis, uznał, że marża uzyskiwana na Frugo jest zbyt niska.
Skończyły się kampanie reklamowe, a napój zaczął gwałtownie tracić rynek: w 2001 r. miał zaledwie 1,4 proc. udziału, rok później - 1 procent. Novartis wystawił Frugo na sprzedaż.
Właściciele się zmieniali, parę razy próbowano reanimacji Frugo, a według miejskich legend do dziś w zakamarkach supermarketów widuje się butelki z tą nazwą. Najwyraźniej jednak nie potrafiono znaleźć takiego sposobu dotarcia do odbiorców, jaki dał sukces pierwowzorowi.



Nowy właściciel, firma FoodCare, ma duże doświadczenie marketingowe: to ona jest właścicielem marek Gellwe, Fitella, Black, n-gine i 4MOVE. Jej energetyzujący Tiger, o którego teraz wciąż toczy sądowe boje z Dariuszem Michalczewskim, zawojował polski rynek, jako jedyny na świecie wyprzedzając na lokalnym rynku potentata tego rodzaju napojów - Red Bulla. Oby udało się z Frugo. 





sobota, 2 kwietnia 2011

Piękny Umysł

  Długo przekładałem premierę ów spektaklu. W końcu jednak odpaliłem wcześniej niechciany film. Zainteresował mnie temat. Z początku trochę flaków i za dużo matematyki ale szybko zmieniłem zdanie na temat filmu. Russell Crowe, który potrafi dobrze zagrać Robin Hooda dobrze też odgrywa rolę naukowca.
   John Nash przybył na Uniwersytet Princeton w 1947, aby rozpocząć podyplomowe studia matematyczne. Chłopak nie może się poszczycić elitarnym wykształceniem ani też odpowiednim zapleczem finansowym. Jest on jednak utalentowany i zdeterminowany do pracy.  Nash jest typem samotnika, który uważa się za nielubianego przez innych ludzi. Nie przestrzega praw akademickich, a już na pewno nie w głowie mu uczęszczanie na wykłady. Myśli tylko o jednym - znalezieniu naprawdę oryginalnego pomysłu, który pozwoliłby mu wybić się do "elity". Jak mniema, w ten sposób raz na zawsze mógłby ustalić swoją pozycję i znaczenie w środowisku naukowym. Wydział matematyki na Uniwersytecie  Mimo dużej konkurencji jaką był Nash, zyskuje on grono znajomych. Podczas jednej z imprez w pubie, John doznaje "olśnienia". Możliwe, że gdyby nie jego znajomi nie doszedłby do teorii gier. Swoim odkryciem obala twierdzenia Adama Smitha, a jego życie zupełnie się zmienia. 
   Temat rzeczywiście może odstraszyć, ale warto obejrzeć.  W dodatku postać Johna jest prawdziwa. John Forbes Nash Jr urodził się 13 czerwca 1928r w Wirginii.Był współlaureatem nagrody nobla w 1994 roku .

 

Krótko na temat "Pulp Fiction"

    W końcu dotarłem do tego arcydzieła kinematografii, które aż takim arcydziełem nie jest. Fabuła naprawdę (nie)skomplikowana, a gra aktorów na bardzo dobrym poziomie. Przede wszystkim Travolta pokazują swoją brzydką twarz, a Samuel L.Jedi macha swoimi włosami.
   Głównymi bohaterami są płatni mordercy, Jules (Samuel L.Jackson) i Vincent (John Travolta), dostają zlecenie, aby odzyskać walizkę grubego czarnucha. W między czasie Vincent dostaje kolejną robotę. Jego zadaniem jest przypilnowanie żony wcześniej wspomnianego murzyna. Vincent i Jules po prawie udanej akcji wpadają w małe kłopoty... muszą posprzątać trupa, którego "wyhodowali" na tylnym siedzeniu swojej fury. Specjalnie potrzebowali gościa od "sprzątania", bo w końcu nie każdy potrafi ukryć ciała w bagażniku. W tym samym czasie (Bruce Willis) musi przegrać walkę, aby dostać pieniążki od... murzyna. Walkę wygrywa i ma zamiar uciec z Los Angeles. Potem będą strzelać ale nie będę już spoilerował.
   Film godny uwagi. Mimo gejowskich motywów nie można się do niczego przyczepić. Czasami wydaje się trochę sztuczny ale moim zdanie motywy gangsterkso-gangsterskie są całkiem całkiem. 



poniedziałek, 21 marca 2011

Call of Duty ( 1 & 2 )

   Postanowiłem wejść w nieco inne tematy, w których nie czuje się zbyt pewnie. Jeżeli chodzi o jakiekolwiek rodzaj gry to moje konto jest bardzo, bardzo biedne. Przeszedłem może 2-3 gry, bo inne szybko mnie nudziły. Przyznam się, że nie grałem wGothica 3, Crysisa, Stalkera, Wiedźmina i inne super produkcje. Nie przeszedłem ani jednej część Gothica i zawsze grałem na kodach. Niektóre produkcję po prostu mnie nie zadowalają... Gothic właśnie do takich należy. Jednak dzisiaj napisze co nie co na temat Call of Duty. Moim zdaniem jedna z lepszych gier o tematyce wojennej. Po długim czasie zmagań z siłami natury zdołałem uruchomić pierwszą część i tym samym mogłem porównać obie te części.
    Zacznę od drugiej części gry, która powstała w 2005 roku. To właśnie od niej rozpocząłem przygodę, w której miałem możliwość zabijania szkopów, którzy w życiu nie trzymali tomsona w łapie. Call od Duty 2 to kontynuacja świetnej gry akcji, która osadzona jest w realiach II Wojny Światowej. Gre wyprodukowało studio Infinity War. Gracz otrzymuje 3 kampanie w każdej po kilka misji. Poziom trudności można regulować. Do wyboru mamy 3 kampanie: Amerykańska (głównie działania w Normandii, Europie Zachodniej), Rosyjka ( walczymy pod Stalingradem, na froncie wschodnim) i brytyjska( wcielamy się w postać angielskiego żołnierza walczącego w Afryce północnej i we Francji). Śmiało można powiedzieć, że jest to symulacja pola walki. Oprócz dużej ilości broni i świetnej scenografii gra wzbogacona jest o dodatkowe efekty: niszczące się budynki czy też różnorodność podkładanych głosów, dźwięków. Oprócz zwykłego poruszania się możemy korzystać z dział i pojazdów. Do tego dochodzi całkiem znakomita grafika... to musi być świetna produkcja.

D-Day... moim zdaniem najlepsza misja 2 części.
   Teraz czas na część pierwszą, którą wydano w 2003. Wiadomo, że stworzyło ją Infinity War i tak jak w sequelu wcielić możemy się w żołnierza Stanów Zjednoczonych, Związku Radzieckiego lub Wielkiej Brytanii. Niestety nie posiadamy  w tej części możliwości wyboru misji tak jak jest do w "dwójce". Przede wszystkim jest to gra która ukazała konflikt z tamtych lat oczami różnych państw. Gorszą grafikę można usprawiedliwić możliwościami jakimi dysponowano w tamtych latach, aczkolwiek jest to o niebo lepsza robota niż w niektórych nowszych tytułach. Wiadomo, że odwzorowanie pola walki pierwsza klasa... i oczywiście ciekawe, rozbudowane misje urozmaicają rozgrywkę.

   Tak oto zbliżamy się ku końcowi aby podsumować oba tytułu i rzec, że oba są godne uwagi. Jednak są między nimi duże różnice graficzne. Po za tym scenografia świetna. Dużym plusem części drugiej są bardziej rozbudowane rozgrywki nie polegające tylko i wyłącznie na liniowym poruszaniu się do przodu, a możliwości wybierania kilku wariantów. Jeżeli chodzi o misje to nie mam faworyta. W obu częściach są te lepsze i gorsze... szczególnie złe są te ruskie, bo Niemcy mają dodatkowego skilla na sierpa i młota.
Dużym minusem części pierwszej jest umiejscowienie granatów jako oddzielny rodzaj broni znajdujący się pod 4, w sequelu granatami możemy rzucać za pomocą "g", a gazowymi 4 ( ...a w 1 nie ma dymnych). Znajdzie się jeszcze kilka dużych różnic pomiędzy ów produkcjami... jednak nie zmienia to faktu, że obie zasługują na uwagę.



    czwartek, 10 marca 2011

    Fighter

      Dzisiaj, z powodu kompletnej nudy zrecenzuje Fightera. Kolejna polska porażka jeżeli chodzi o premierę. Światowa premiera odbyła się 10 grudnia 2010r., w Singapurze 6 stycznia, w Polsce 4 marca 2011r. ... na szczęście Niemcy są gorsi- 7 kwietnia. Bardzo dobra gra aktorów. Mimo iż moim zdaniem "ruda" powinna dostać oskara, bo ma ładniejszą twarz od starej Melissy Leo. Oczywiście obsada "braci" doskonała. Trochę irytująca była twarz Christiana Bale'a, który wiecznie wyglądał jak ćpun. Mark ma taki super kaloryfer. Tak po za tym nie mam żadnych większych zastrzeżeń.
      Historia opowiada o życiu dwóch braci, którzy mimo wielu problemów, chcą odbić się z dna i  wygrać najważniejszą walkę w swoim życiu. Poznajemy Dicky'iego i jego młodzego brata Mickey'go. Starszy brat po przegranej walce stoczył się na same dno i skończył jako ćpun. Jego młodszy brat trenował razem z nim, aby przegrywać walki. Micky Ward mimo porażek i wielu problemów z bratem wraca na ring, aby móc zdobyć pas. Oczywiście nie obyłoby się bez pomocy brata, który po wyjściu z więzienia podejmuje dobrą decyzję i na zawsze kończy z narkotykami.
      Pozostaje mi tylko polecić film, który z początku myślałem, że będzie słaby, o dwóch braciach pięściarzach. Jednak byłem w błędzie, oceniając film po pierwszych 50 sekundach. Świetnie pokazana historia, smutna i wzruszająca, ale ze szczęśliwym zakończeniem . Dla mało wytrwałych to naprawdę dobry wyciskacz łez. . . 

    środa, 2 marca 2011

    Amerykańskie parodie...

      Przez długi czas nie pisałem nowych postów... to chyba dobrze. Niestety po obejrzeniu trzech żenujących filmów postanowiłem bardzo krótko i ogólnie zrecenzować je (tzn. pseudo moja recenzja). Wszystkie trzy filmy nie są godne jakiejś szczególnej uwagi. Obejrzeć je można ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność.

    "Epic Movie"
      Zacznę od "Wielkiego Kina". Fabuła niczym z M jak Miłość. Poznajemy czterech bohaterów, którzy są sierotami. Pierwszą postacią jest Lucy, córka kustosza, który zostaje zamordowany niczym w scenie z "Kodu Da Vinci". Drugi jest Edward, mężny meksykanin, który nie potrafi uprawiać zapasów. Susan leci do Juesej aby poznać swoich przybranych rodziców. Niestety w samolocie jest dużo węży i potem wyskakuje czarny murzyn, który bohatersko wyrzuca ją z samolotu. Ostatni z nich to Peter, mutant, który jest tchórzliwą podróbą Warrena z X-menów. Cała czwórka znajduje złoty bilet do fabryki czekolady Willy Wonki. Pan z fabryki czekolady okazuje się bardzo złym gościem, który robi słodycze z dzieci. Potem okazuje się że nasz czwórka została wybrana przez los, aby uratować Gnarnie przed złą wiedźmą. Przygotowują się do starcia poprzez trening w Hogwarcie i w końcu stają naprzeciw złej wiedźmy.  Film ten parodiuje takie hity jak Opowieści z Narnii, Harry Potter, Charlie i fabryka czekolady, X-men, Piraci z Karaibów i gnioty jak Borat.




    "Superhero Movie"
      Drugim głupim i wg. mnie mało śmiesznym utworem był "Superhero Movie". Film głównie parodiuje Spider-mana. Głównym bohaterem jest Rick Ricker, który jest totalną ofermą. Podkochuje się pięknej Jill Johnson jednak jest za mientki na wyznanie swych uczuć (jakietosmutne). Podczas wycieczki Rick zostaje ukąszony przez zmutowaną genetycznie ważkę. Od tego czasu nie jest już zwykłym uczniem. Posiadł nadnaturalne zdolności. Przybiera on pseudonim Dragonfly i pomaga biednym ludziom. Jednak na jego drodze staje Hourglass, człowiek który po nie udanym eksperymencie jest w stanie pobierać ludzką energię. Czy dobro wygra? Czy może zły Pan będzie zabijał ludzi? Kto to wie. Historia wzruszająca... ale jakoś mało śmieszna.


    "Scary Movie"
     Początek filmu to kompletne masło maślane. Specjalnie upychanie wątki tylko po to aby sparodiować  "Tajemnica Brokeback Mountain". Potem akcja się rozwija i wszystko łączy się w prawie spójną historie. Poznajemy Cindy Cmpbell, która straciła męża i postanowiła zająć się pomaganiem innym ludziom. Po podjęciu pracy u Pani Norris odkrywa, że w domu straszy. W międzyczasie poznajemy Toma Ryana i jego rodzine. Obaj na siebie wpadają i jak to bywa w komediach, zakochują się w sobie. Potem świat zostaje zaatakowany przez TriPody. Cindy postanawia poszukać sposobu na powstrzymanie okropnych, złych, niegrzecznych przybyszów z innej planety. 
    W ów produkcji parodiowana jest Wojna światów, Osada, Piła i Klątwa. Jeżeli chodzi o to jak część wypada przy poprzednich to... nie jest źle czyli trzyma poziom. 


    Cała trójka wypada bardzo słabo. Jednak nie można się spodziewać cudownego kina po parodiach. Ważne jest to że jako tako sparodiowały znane filmy i były pełne niesamowitego humoru. Jeszcze muszę się przyczepić do plakatu Strasznego Filmu. Co tam robi King Kong... może przespałem kawałek filmu ale małpy tam nie było.

    PS. Dzisiaj, po wielu latach do Polsatu wraca Waldemar "Walduś" Kiepski. Prosto zza oceanu wraca do Polski. "Świat Według Kiepskich ", dzisiaj, 20:00 na Polsacie.

    czwartek, 3 lutego 2011

    Polska piłka kopana i piłka odbijana rękoma.

    Franciszek Smuda powołał na zgrupowanie kilku nie znanych nikomu polskich kopaczy i Rodżera Perejro. Polscy górnicy 6 lutego zmierzą się z arcytrudnym i wymagającym rywalem jakim jest Mołdawia. Kolejny mecz odbędzie się się w Faro na stadionie, na którym rozgrywano mecze EURO 2004. Dzisiaj odbył się pierwszy trening S-kadry. Gratulacje dla Pana Smudy... konsekwentnie dobiera to nowych zawodników, bo w końcu do euro jeszcze dużo czasu, a w razie czego można powołać wszystkich 40..00 zawodników Smudy. Do spraw naprawdę ważnych należy fakt iż kadrowicze tak wysoko i niecelnie kopali, że musieli wracać do hotelu bez piłki, bo została na drzewie. 
     
    Selekcjonerem polskiej reprezentacji siatkarzy został Andrea's Anastasi.  Włoski szkoleniowiec zastąpił na stanowisku Daniela Castellaniego, który został zwolniony po mistrzostwach świata we wrześniu poprzedniego roku. Ponoć były to bardzo słaby występ polaków... PZPS jest tyle samo wart co PZPN.


     

    sobota, 29 stycznia 2011

    Ostrowin...the end

    Z końcem roku 2010 została ogłoszona decyzja o upadłości ostrowskiego Zakładu Przemysłu Spożywczego "Ostrowin". "Jednak prezes zarządu złożył zażalenie na to postanowienie, także nie mogę powiedzieć jakie będzie orzeczenie sądu, bo to jest sprawa w toku" - powiedziała Radiu Centrum syndyk Maria Perlińska:
    "Syndyk jest zobligowany przepisami prawa upadłościowego, w związku z tym powinien dokonywać zwolnień i wykonywać wszystkie czynności jakie wynikają z przepisów prawa. Tutaj nie ma wielu pracowników, bo tylko 19. Jednak jeżeli nie będzie produkcji i sprzedaży, to zwolnienia będą."
    "Ostrowin" na rynku ostrowskim istniał od ponad 120 lat. W 1994 roku został przekształcony w spółkę.

    Osobiście dosyć późno dowiedziałem się o tym incydencie. Początkowo nie wierzyłem jednak okazało się że koniec jest bliski. To jest początek końca świata... teraz uwierzę w każdą wizje apokalipsy. Mimo grupy na facebook'u i petycji do Pana premiera chyba nie uda się uratować cudownej marki z Ostrowa. Napój, który jednoczył tyle subkultur i ludzi niestety doczekał się swojego końca. Pozostaje tylko uczcić minutą ciszy... Komandosa, Wino, Leśny Dzban, Platona, Apacza, Byka, Żubra, Wino marki wino i wiele innych owocowych napojów, które dawały radość wielu pokoleniom. Po wspaniałym FRUGO przyszedł czas na Komandosa. Niech spoczywają w pokoju.

    Brawo Polska... Gódbaj golden medal

    Polska przegrała w Kristianstad z Węgrami 28:31. Tym samym Bialo-czerwoni uplasowali się na 8. pozycji w końcowej klasyfikacji MŚ 2011. 
    Słabo? W rzeczy samej. Pomijam fatalny występ z Danią i  średni z Serbią. To co pokazali w meczu z Chorwatami to było nic innego jak zwykły pokaz niepiłki ręcznej. Multum błędów w ofensywie. Szmal starał się bronić ale  był bezbronny, bo jak zwykle Chorwaci mieli dużo kontrataków. 
    Meczu z Węgrami nie oglądałem... i szczerze to nic nie straciłem. Igrzyska Olimpijskie odeszły. Wielka szkoda że po piłce nożnej i siatkówce ręczna również staje się coraz to gorszą dziedziną polskiego sportu. Mecz z Węgrami po prostu był żałosny. Już nie ma drużyny i gra nie ta sama. Wszystko do dupy.

    niedziela, 23 stycznia 2011

    Polska bez medalu

    Polacy po ciężkim boju ze Szwedami, przegrali 21:24. Było trochę błędów w ataku, świetnie spisał się Szmal. Mecz był piekielnie trudny i niestety Polacy nie dali rady.
    Niestety mecz z Duńczykami mógł być lepszy. Mimo świetnej gry Szmala zawodził atak polaków. Reprezentacja Polski przegrała z Danią 27:28. O końcowym wyniku zdecydowała pierwsza połowa meczu, bardzo słaba w wykonaniu Biało-czerwonych. Po przerwie trener Bogdan Wenta zdecydował się na rotację w składzie, co szybko przyniosło wymierne efekty. Polacy wygrali tę partię różnica pięciu goli, ale niestety na doprowadzenie choćby do remisu nie starczyło im już czasu. W dodatku sędzia to kalosz... Szkoda fatalnej pierwszej połowy. Teraz Polacy walczą już tylko o dobre miejsce i dostanie się do Igrzysk Olimpijskich. 
    Dzisiaj Polska wygrała z Serbią 27:26 (10:11).



    piątek, 21 stycznia 2011

    Samochody... one też mają uczucia.

     Za pewne nie raz zastanawialiście się co tak na prawdę czuje tramwaj, albo samochód osobowy. Nie zdajemy sobie sprawy, że również one posiadają uczucia. Potrafią być szczęśliwe, rozzłoszczone czy też smutne.
      Zacznijmy od biednych samochodów osobowych, które często są tematem drwin. Nie  jesteśmy świadomi tego co robimy, często wyśmiewamy się z starego FIAT 126p. Nie zdajemy sobie sprawy, że ten biedak również czuje... pomijając ból fizyczny. Porzucone, same muszą rozkładać się w samotności. Zapomniane lub zezłomowane.
    Na tym zdjęciu widzimy okaz zniszczonego "malucha". Na jego twarzy widać nie wyraźny zarys smutku. Pomiędzy czymś tam, a czymś tam widać malutką łzę. Jednakże odejdźmy od tematu starego sypiącego się gruchota. Przejdźmy do nieco nowszych modeli super samochodów. Oprócz bólu psychicznego mogą odczuwać również ból fizyczny. Trzaskamy drzwiami, rozbijamy je o drzewa i inne pojazdy. One to czują i muszą to znosić dopóki ich nie zezłomujemy. Wystarczy popatrzeć na ich wyraz twarzy, który często pokazuje smutek. 

    Na tym zdjęciu porzucony opel kadett. Niechciany i wyraźnie smutny. Żeby zobaczyć ich smutek trzeba naprawdę mocno wpatrzyć się nie tylko w zewnętrzną część pojazdu, ale również w to co ma wewnątrz. Zobaczmy na zdjęcie silnika. Jak myślicie działa czy nie działa? Jest kochane czy nie? Oto są pytania.

    Inne pojazdy z natury są smutne, bo muszą być smutne. Gdyby nie były smutne to byłyby kiepskim imidżem firmy pogrzebowej. W ten sposób człowiek narzucił nic nieświadomemu autku jego rolę...być może rolę niechcianą, bo raczej nikt nie chciałby wozić ciała starych przegniłych babuń.

    Mimo tylu smutnych przykładów są na tym świecie szczęśliwcy. Zdołali oni się wybić dzięki swojej nowości, świeżości i pięknemu wyglądowi. Im się udało, mogą być szczęśliwymi samochodami wyścigowymi (kiedyś i tak zostaną rozbite lub rozłożone na części pierwsze), albo limuzynami.
    Nie będę rozpisywał się na temat samochodów przewozowych, ciężarowych i innych koparek. Muszą one ciężko pracować,  przewozić towary, kopać dziury, podnosić ciężary. Na pewno nie jest im łatwo. Jest to ciężka praca, która wymaga siły. Biedaki nie mają nawet czasu na własne zainteresowania. Właściciela nie dbają o swoich podopiecznych jak należy. Czasami zrobią przegląd coś postukają i na tym koniec.
      Cały temat jest beznadziejny. Nikogo nie interesuje los samochodów. Dlatego właśnie zakończę na czterośladach. Pomijam tramwaje, autobusy, samoloty itp. One również cierpią i muszą wozić ludzi tam gdzie zechcą. Czas zakończyć na tym.






    Blog do oficjalnego zamknięcia wystąp...

    wtorek, 18 stycznia 2011

    Co Gryzie Gilberta Grape'a

       Gilbert mieszka w cichej mieścinie zwanej Endora. Mieszka on w starym domu wraz ze swoim rodzeństwem i matką(nieco otyłą). Pracuje w niewielkim sklepie spożywczym i zajmuje się swoim upośledzonym umysłowo bratem Arniem. Jak co roku przez wieś przejeżdżają turyści, jednak żaden z nich się nie zatrzymuje. Tym razem z powodu awarii dwie podróżniczki muszą zatrzymać się na kilka dni aż do naprawy wozu. Jest to szansa dla Gilberta na poznanie kogoś nowego.
       Świetny film opowiadający o życiu młodego Gilberta Grape'a (Johnny Depp) chłopaku, który nie wie , czy ma wybrać szczęście swoje czy rodziny. Jego rolą jest opieka nad młodszym bratem, który sprawia wiele kłopotów. Zachowanie młodego "Leonarda" jest zupełnie inne niż być powinno. Zwraca on na siebie uwagę i jest powodem do drwin. Gilbert stara się jak tylko może ale również mu zdarzają się pomyłki i błędy. Chce jak najlepiej dla swojego brata, ale również mu zdarzają się gorsze dni. Moim zdaniem jest niedoceniany przez resztę rodziny. Poprzez zawarcie nowe znajomości znajduję odskocznie od zwykłego nudnego życia.
      Pozostaje mi tylko polecić ten film innym człowiekom. Wzruszająca historia rodziny z Endory może nie jest pełna zawiłych akcji czy facetów z meczetami, ale na pewno jest wyjątkowa. Do tego dochodzą świetnie odegrane role, w tym rola Arniego, moim zdaniem życiowa rola DiCaprio.



    Polska-Korea

    W swoim przedostatnim występie w fazie wstępnej MŚ 2011 Polska pokonała Koreę Południową 25:20 i tym samym zapewniła sobie awans do kolejnej rundy turnieju! Czego można było się spodziewać, pierwsza połowa była bardzo wyrównana, ale po przerwie Biało-czerwoni zagrali o wiele lepiej od małych skaczących skośnookich przyjaciół. Mnie jakoś gra Polaków nie powala. Dużo błędów w ataku. Szmal czasami coś wyłapie, a Szwecja jest nie tylko skuteczna ale ma również świetnego bramkarza. 
    Korea Południowa – Polska 20:25 (11:10)
     Korea Płd.: Chang Woo Lee, Chan Young Park, Dong Myung Lee - Dong Geun Yu 5, Yi Kyeong Jeong 4, Jung Geu Park 3, Jae Bok Sim 2, Ci Yoel Yoon 2, Su Young Jung 1, Duk Jun Lim 1, Jae Woo Lee 1, Seung Do Na 1, Hwan Sung Kim, Chan Yong Park, Yun Suk Oh, Hyo Won Eom.
    Polska: Sławomir Szmal,Piotr Wyszomirski - Grzegorz Tkaczyk 5, Bartosz Jurecki 5, Bartłomiej Jaszka 4, Karol Bielecki 4, Patryk Kuchczyński 3, Tomasz Tłuczyński 3, Marcin Lijewski 1, Bartłomiej Tomczak, Artur Siódmiak, Mariusz Jurasik, Piotr Grabarczyk, Mariusz Jurkiewicz.



    poniedziałek, 17 stycznia 2011

    Polska-Chile

    Polska pokonała Chile przewagą 15pkt. Polacy rzucili 38 bramek, a Chilijczycy tylko 23.
    Mimo słabej pierwszej połowy bez problemu odskoczyli na dużą ilość pkt. Szwedzi grają bardzo dobrze. Mają świetnego bramkarza. Jak dla mnie grają na medal... Polacy co najwyżej na 5 miejsce.

    niedziela, 16 stycznia 2011

    Polska-Argentyna

    Zacznijmy od wyniku...24:23(11:6) dla polaków. Początek był obiecujący mimo wielu nie wykorzystanych sytuacji. W drugiej połowie Polacy nadrabiali straty i próbowali odskoczyć na kilka pkt. Mało brakowało, a mecz skończył by się remisem. Argentyńczycy świetnie bronili i daleko wychodzili przed bramkę. El Polacos nie wykorzystywali dobrych sytuacji. Rosiński rzucił swoją pierwszą bramkę. Szmal na tle innych bramkarzy wypada bardzo słabo, albo nasi szczypiorniści rzucają takie słabe piłki.
    W ten sposób medalu nie zdobędą.

    sobota, 15 stycznia 2011

    Mistrzostwa Świata w Piłce Ręcznej Mężczyzn 2011

    Turniej rozpoczął się 13 stycznia. Polacy rozpoczęli wygraną ze Słowakami 35:33. Mimo dużych problemów ze słowackim bramkarzem, który ponoć był debiutantem Polacy nadrobili stratę i wygrali dwoma pkt. Świetnie rzucał Karol Bielecki i Marcin Lijewski. Rosiński nie potrafił rzucać, a Szmal dopiero w końcówce dupę im ratował. Mimo to mecz na 5.
     Reprezentacja Polski 4 lata temu zajęła 2 miejsce. Musieli się namęczyć żeby zdobyć medal. Rok temu na MŚ Europy nasi szczypiorniści przegrali w fatalny sposób z Islandią. Owszem mecz z Chorwatami był trudny, zwłaszcza że grali oni u siebie na swojej imprezie. Islandia jednak jest drużyną gorszą od Polski, a w meczach grupowych przegrywali z naszymi "ogórkami". Szkoda tego zmarnowanego i niezdobytego brązu.

    Dzisiaj Polacy zmierzą się z Argentyną. Obstawiam wynik 30:29.

    Lista Jacoba

    Lista Jacoba to lista filmów na ferie. Mam zamiar wbić pro lvla i obejrzeć  przynajmniej 30 filmów. Póki co na koncie mam równe 0,5. Do dokończenia pozostał mi "Lot nad kukułczym gniazdem"

    Krótki wpis i po wpisie przyszedł czas na listę, którą uzupełnię w najbliższych dniach.

    • 1. Lot nad kukułczym gniazdem (zaliczone) 10/10
    • 2. Co gryzie Gilberta Grape'a (zaliczone) 10/10
    • 3. Kasyno (zaliczone)
    • 4. Due Date (odkładam na inny termin)
    • 5. Jackass 3D (zaliczone) 6/10
    • 6. Gran Torino (zaliczone)  10/10
    • 7. Sin City (zaliczone) 9/10
    • 8. Siedem Dusz (zaliczone) 8/10
    • 9. Transformers: Zemsta upadłych (zaliczone)
    • 10.Gwiezdny Pył
    • 11. Dzień w którym zatrzymała się Ziemia (innym razem)
    • 12. Mroczny Rycerz
    • 13. Transformers (zaliczone)
    • 14. X-men (zaliczone)
    • 15. X-men geneza: Wolverine (zaliczone)
    • 16. X-men: Ostatni Bastion (zaliczone)
    • 17. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona (zaliczone)
    • 18. X-men 2 (zaliczone)
    • 19. Piękny umysł (zaliczone)
    • 20. Wróg u bram
    • 21. Łowca Jeleni
    • 22. Pulp Fiction (zaliczone)
    • 23. American Beauty
    • 24. Legion (zaliczone) 8/10
    • 25. Księga Ocalenia (zaliczone) 9/10
    • 26. Czarny Łabędź (zaliczone) 9/10
    • 27. Edward Nożycoręki (zaliczone) 10/10
    • 28. Leon Zawodowiec (zaliczone)
    • 29. Donnie Darko
    • 30. Metal: A Headbanger's Journey  (zaliczone)
    • 31. Zapaśnik (zaliczone)
    • 32. 2012 (zaliczone)
    • 33. Agora (zaliczone)
    • 34. Adrenaline  
    • 35. Narnia 3 (zaliczone)
    • 36. Wojna Polsko-Ruska (zaliczone)

      Czekam na jakieś propozycje ciekawych tytułów.

      czwartek, 13 stycznia 2011

      Blow

         Film Teda Demme, gościa którego w ogóle nie znam. Jednak zrobił świetny film w którym mamy aktorów z wyższej półki. Niestety nie zobaczymy więcej jego produkcji. Kontynuując, film godny uwagi. Świetnie opowiada historie narkotyków w Ameryce ale również pokazuje smutną historię człowieka, który traci wszystko to co było dla niego ważne. W roli głównej Johnny Depp, a jego fajną dupcie zagrała Penelope Cruz. Film pod każdym względem bardzo dobry, a w moim osobistym rankingu przebił Sweeney Todd.
         Historia oparta jest na autentycznych wydarzeniach George'a Junga. Zaczynamy od historii grzecznego chłopca, który wciąga się w narkotyki. Szybko staję się królem marihuany. Niestety Jung trafił do więzienia za posiadanie zielska. Plan na przewóz miał niezły ale w końcu wpadł. Po krótkim pobycie za kratkami podejmuje się wprowadzenia na rynek kokainy. Okazuję się to wielkim sukcesem. Szybko staje się bogaty, sławny i wyrywa dziołchę. Po narodzinach córki postanawia skończyć z kokainą. Niestety pech chciał że na imprezie urodzinowej było trochę prochów. Dzięki żonie wraca do więzienia. Historia jego rodziny była podobna do historii jego rodziców. Ciągłe kłótnie, sprzeczki, które były powodowane tylko i wyłącznie przez forsę.
         W dalszym ciągu filmu jest jeszcze kilka akcji. Jak chceta to obejrzyjta. Film warto obejrzeć ku przestrodze. Nie ćpajta żadnych gówien!







      PS. na faktach autentycznych. ok.dobranoc.

      PS6.66.
      Wanda 
      Ale masz bzdure na blogu. Widziałeś Ty kiedys fakt nieautentyczny? Fakt sam w sobie jest autentyczny.

      środa, 12 stycznia 2011

      Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

      Ostatnio obejrzałem dużo filmów z udziałem Dżonego Deppa. Z pośród wszystkich tytułów zwróciłem uwagę na "Sweeney Todd" i "Blow". W tym poście napisze nieco o Golibrodzie.  
         Pierwszy tytuł to świetny musical. Bardzo mroczna sceneria daje świetny efekt XIX wiecznej Anglii. Pomijam fakt iż mój monitor dodał jeszcze coś od siebie przez co detale były słabo widoczne. Do tego należy dodać świetną muzykę i mamy naprawdę świetną produkcjie musicalową. Wspaniale zagrał Johny Depp (mójulubionyaktor) oraz Helena Bonham Carter. Pozostałe rolę średnie. Szczególnie nie spodobała mi się rola Anthonego (Jamie Campbell Bower), strasznie brzydki chłopak i taki z niego aktor jak ze mnie blogger/pisarz.
         Film opowiada o golibrodzie, który (uwagaterazspoilerizaskoczenia) wraca do Londynu i pod innym imieniem otwiera zakład fryzjerski. Ów golibrodą jest Sweeney Todd lub jak kto woli Benjamin Barker, który stracił swą piękną żonę i córeczkę. Współpracuje z nim Mr, Lovett, która robi przepyszne ciasteczka. Obaj działają na podstawie symbiozy. On zarzyna nie winnych ludzi, a ona robi z nich pyszne nadzienie do ciasteczek. Interes się rozkręca, a wraz z nim rozkręca się iście wyjebana w kosmos fabuła ów filmu. Ginie kilka ważnych postaci coś tam się jeszcze dzieje.
        Nie pozostaje  wam nic innego jak tylko obejrzenie tego Angielsko-Amerykańskiego gniota.




      W następnym poście narysuje jednorożca i napiszę co nieco na temat równie dobrego filmu "blow".

      PS. Tak, mam dysleksje, dysortografie i krzywe palce. Moja stylistyka i interpunkcja nadaje się do dupy. Tak, life is brutal. Nie pozostaje mi nic innego jak szpan kadetem 1,6.

      POSZŁA OPONA W (cośtam)!

      Pierwszy post

      Bloga założyłem po to... no nie wiem po co. Może dla podwyższenia swojego morale albo dla szpanu. Będę pisał o filmach, serialach i innych pierdołach. Do zobaczenia w innym życiu.


      KRZYCHU ! KADETEM TERA !